Przejdź do treści

HALO, LWÓWEK ŚLĄSKI! PROSZĘ CZEKAĆ, BĘDZIE ROZMOWA!

Ciekawe, czy kto dziś z młodego pokolenia zdaje sobie sprawę, że zaledwie kilka dekad wstecz jeden telefon przypadał na klatkę, a na wsi taki przywilej posiadał jedynie sołtys. Wielka i ciężka słuchawka z kręconym kabelkiem, na którego końcu była skrzynka z numerami na tarczy i otworami na… palce. Kolejne zadanie: trzeba przekręcić tarczę kilka razy przy akompaniamencie specyficznych dźwięków. Za ten wysiłek czeka nagroda: niezapomniany głos podczas połączenia - nieco pusty, jakby ktoś ukrył się w lesie i wołał cię z oddali: Haaalo! Słyyyszysz mnie?!

Wraz z upływem lat liczba przydzielonych numerów zwiększała się powoli…, a jak już dostałeś ten wymarzony telefon do mieszkania, na które czekałeś nawet 20 lat lat, a do tego talon na Fiata 126p, to główne cele w życiu zostały osiągnięte. No, może jeszcze wisienka na torcie: wakacje w Bułgarii – udane, jeśli z Polski zabrane zostało niebieskie pudełko z kremem Nivea. Idealne na gorące plaże. Najlepiej zabrać więcej, wszak można było wymienić się z miejscowymi i zabrać do domu coś „egzotycznego” lub „szpanerskiego”. Kto nie miał tyle szczęścia w życiu, mógł udać się na do kabiny zainstalowanej z budynku Poczty Polskiej. Wyobrażacie sobie dzisiaj taki świat?  

Inspiracją do napisania tekstu było odnalezienie artykułu z 1974 roku o lwóweckich telefonistkach. Ich praca była naprawdę ciężka i monotonna, a problemem nie zawsze byli zdenerwowani mieszkańcy, których coś rozłączyło w najważniejszym momencie: Urządzenia telekomunikacyjne nie pierwszej młodości są przeciążone a abonenci muszą nieraz cierpliwie wyczekiwać na sygnał centrali międzymiastowej. Zdarza się nawet, że zamiast głosu rozmówcy słychać muzykę nadawaną przez radiowęzeł, bo nastąpiły „przebicia”. Wnosząc pretensje do telekomunikacji – pamiętajmy, że najmniej winne są telefonistki, które rade by nieba przychylić swoim klientom  – dodawał dziennikarz popularnej gazety. Gratis czytelnik otrzymał zdjęcie, a na nim od lewej młode kobiety: Aniela, Jadwiga, Lucyna, Irena, dwie Zofie i Elżbieta. Za nimi stoi Pani Maria – starszy kontroler, oznaczona tytułem „Zasłużonego pracownika łączności”.

tefonistki_lwowek_1974_b.jpg

Trudno odnaleźć coś jeszcze… Wreszcie trafiam na pożółkłą kartkę, a na niej kilka zdań uwiecznionych jesienią 1978 roku na maszynie do pisania. Tekst zamieszczono nie bez przyczyny - był bowiem powód do dumy: pierwsze automatyczne połączenie telefoniczne z Lwówkiem Śląskim. Niestety akcja raczej propagandowa, ogłoszona z racji Dnia Łącznościowca, albowiem tuż poniżej czytam: …Na razie, z linii automatycznej mogą korzystać jedynie mieszkańcy spoza Lwówka, chcący połączyć się z naszym miastem. Mogą tego dokonać, wykręcając numer 855. To połączenie otwiera drogę dalszym ulepszeniom i udogodnieniom w tym zakresie.

Historia ta aż prosi się o uzupełnienie garścią wspomnień dawnych abonentów i telefonistek... Zanim się pożegnamy – warto uzupełnić ją kilkoma ciekawostkami. Na koniec 1945 roku było w Lwówku Śląskim zaledwie 28 abonamentów! Potem, przez kilkadziesiąt lat, numery telefoniczne w Lwówku składały się zaledwie z trzech cyfr! Dopiero w latach 90. ubiegłego wieku zmieniono je na czterocyfrowe. Kiedy w 1996 roku wprowadzone zostały siedmiocyfrowe numery telefonów, wielu abonentów było niezadowolonych z powodu bardzo długiego rzędu cyfr! Świat się zmieniał, a liczba posiadaczy telefonów rosła lawinowo. Dla nich 22 października 1997 roku Telekomunikacja Polska dokonała na ul. Szkolnej uroczystego otwarcie Biura Obsługi Klienta, ale to już inna historia...

Nap. Szymon Wrzesiński © 

Osoby posiadające zdjęcia związane z tematyką powyższego artykułu lub chętne do podzielenia się wspomnieniami – proszę o kontakt: szymon.wrzesinski@lwowekslaski.pl