Przejdź do treści

WYGLĄDAJĄC SŁOŃCA I CHLEBA... PO POWODZI W 1981

Mostek na Bobrze w Lwówku Śl. (w tle ogródki działkowe), podczas powodzi w 1981 r.. fot. Bolesław Kowalski, zb. Dariusz Kowalski.

Na 29 lipca 1981 roku zaplanowano wspólne zebranie działaczy Gminnego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych oraz Gminnego Komitetu Założycielskiego NSZZ Rolników Indywidualnych. Razem postanowili zaprotestować przeciwko wprowadzaniu przez Spółdzielnię Usług Rolniczych (d. SKR), dotkliwej podwyżki cen za usługi. Podlwóweccy rolnicy byli oburzeni za podwyższanie rozmaitych opłat tj. za kominiarza, za ubezpieczenie zwierząt inwentarskich, za usługi mechanizacyjne. Nie dość, że pozostawało to w oczywistej niezgodzie z tym co słyszano z trybun, radia i telewizora, aby wysiłek rolnika uczynić opłacalnym – to jeszcze zafundowano opłaty po wielkim kataklizmie:

- Zbylutów i Skorzynice były zalewane tego lata dwa razy – wyliczał Stanisław Stybor, kierownik Gminnej Służby Rolnej w Lwówku Śląskim. - Woda przykryła 650 hektarów gruntów, z tego 150 ornych. Ulewy zniszczyły ze trzysta hektarów drugiego pokosu trawy. Łąki zamuliło, naniosło żwiru. Powódź liczy się, że jest tam, gdzie woda wychodzi z koryta rzeki: Tam będą szacowane straty. Wczoraj żona Stanisława K. z Radłówki poszła ukopać ziemniaków. Woda w redlinach sięgała wierzchu gumowych butów. Przyniosła już nadgniłe kartofle!

Wzdłuż dróg ciemnieją wbite w ziemię, bądź pochylone łany. Tego nie weźmie ani snopowiązałka ani kombajn. Tylko kosa, a potem młocarnia. Już rolnicy przewidują, że z młocarniami będzie ciężko, bo się od nich odstępowało na rzecz kombajnów i w bazach maszyn nie ma ich za dużo. Szczęście w nieszczęściu ma Teofil T. ze Skorzynic. Ostatnio młocarnię po kasacji kupił. Dobra, szerokomłocna, stoi na podwórku od góry nakryta foliową płachtą, żeby tylko zaświeciło słońce... On i rodzina będą kosić - kosami; a gdzie się da, snopowiązałką, potem podciągną młocarnię do stodoły, za nią ustawią prasę do słomy i tak zaczną młócić zboże prosto z pola.

W Chmielnie, Zbylutowie, Brunowie, Radłówce, po innych wsiach mężczyźni i kobiety wciągają gumowce, rozpinają parasole, narzucają nieprzepuszczalne płaszcze i płachty na ramiona, idą w pola, kopią małe rowy w obejściach dla ujścia wciąż napływającej wody. Niektórzy, bo i samochodów bardzo mało, wyprawiają się do Lwówka po zakupy. Woleli by na miejscu dostać, ale do wsi towarów nie dowieźli.

Do Radłówki od rana przyjeżdżały samochody dostawcze kilka razy, ale co z tego?! Koło dziewiątej przywieźli tylko herbatniki, ocet, około dziesięciu sztuk wafli do przekładania plus dwa kilogramy słodkiego bloku. Ludzie stali dalej w kolejce, bo nie przywieźli chleba. Przed dwunastą doczekali się jedynie: cukru, kaszy, keczupu, dżemu, soli i makaronu. Pieczywa nadal brak! W następnej dostawie, ponownie te same produkty i w małej ilości, dlatego wystarczyło tylko dla tych, co stali z przodu. Chleb dowieźli dopiero za czwartym razem, wraz z pięcioma kartonami zapałek. Wieczorem jeszcze raz dostarczono dżem: - Opłacało się tyle razy wysyłać samochody? - pytali rozgoryczeni mieszkańcy wsi. Wielu tego nie doczekało się papierosów, na które liczono szczególnie w tej nerwowej dobie. Co prawda prezes Gminnej Spółdzielni obiecywał interweniować – mówiąc do rozwścieczonych, że podobno parę kartonów zostało pobranych z magazynu, lecz dopiero rano następnego dnia miano je rozwozić.

"Powodziowcy" mieli jeszcze gorzej, tymczasowo zamieszkali w internacie szkoły rolniczej w Rakowicach Wielkich. Nie było dla nich nowych mieszkań, nie było pieniędzy na remont zniszczonych domów i zabudowań gospodarczych... Wszyscy w gminie wyglądali słońca, ale te jeszcze długo nie chciało zaświecić nad Lwówkiem Śląskim.

©

Oprac. Szymon Wrzesiński, na podstawie artykułu M. Sucheckiej z Nowin Jeleniogórskich. Więcej o wodnych kataklizmach w Dolinie Bobru przeczytacie Państwo w książce pt. „Zapora Pilchowicka: Wielkie powodzie, krwawe historie, wojenne tajemnice” (wyd. CB, Warszawa 2022). 

Zdjęcie ukazuje mostek na Bobrze w Lwówku Śląskim (w tle ogródki działkowe), podczas powodzi latem 1981 r.. Autor: Bolesław Kowalski, zbiory Dariusz Kowalski.