Lwówek Śląski
Nasza Gmina
Urząd Gminy
Dla mieszkańca
Kamery na żywo
Gospodarka odpadami
Gospodarka odpadami
Harmonogram odbierania odpadów
Zasady segregacji odpadów
Deklaracje, oświadczenia
PSZOK - Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych
Sanikom
Uchwały
Kto odbiera odpady komunalne
Osiągnięte poziomy recyklingu
Analiza stanu gospodarki odpadami
Zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny
Co zrobić z zużytym sprzętem elektrycznym i elektronicznym
Miejsce zagospodarowania odpadów
Rejestr działalności regulowanej w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości na terenie gminy i miasta Lwówek Śląski
Adresy punktów zbierania / zakładów przetwarzania odpadów folii, sznurka oraz opon powstających w gospodarstwach rolnych
Ewidencja udzielonych zezwoleń na prowadzenie opróżniania zbiorników bezodpływowych
Komunikaty
Turystyka
LWÓWECKIE LATO AGATOWE
Oświata
Filmy
Kontakt
Kombatanci, w garniturach i wojskowych mundurach; jedni o dziarskiej postawie, inni przygarbieni do ziemi, wystąpili do odznaczeń, a gdy już medale pobrzękiwały na piersiach, zaczęli się wypatrywać nawzajem szukając frontowych kompanów: - Coraz trudniej się szuka, coraz nas mniej - rzekł ze smutkiem jeden z nich i za chwilę zmieszał się z tłumem: - Taki zlot to tylko starsi rozumieją – martwią się dwaj obrońcy z września1939. Witold Jakubowski i Michał Bernat. – Młodzi nie przywiązują do tego wagi, dla nich to tylko pokazówka. Obaj lwówczanie na emeryturach (...) często wspominają wojnę. Michał Bernat odpowiada: - Wspominamy i rozmawiamy przy każdej okazji.
- Nie lepiej pamiętać rzeczy przyjemniejsze? - zapytałem. - To tak samo z człowieka wychodzi, więc lepiej się z innym podzielić...
- Czym dla Panów jest lwówecki zlot? - zagajam siedzących. - Trzeba światu pokazać, że my tu wciąż jesteśmy. A poza tym można z kolegami się spotkać – twierdzą zgodnie. (…) - Młodzi - powiada Michał Bernat - się dzisiaj mądrzą, bo mają spokój, a co ma powiedzieć człowiek, który nad Nysą miał dzień w dzień 70 pogrzebów? Ale nie wypominają młodym, niech mają... Z kolei Witold Różański ze Zgorzelca pomstuje: - Czegom to ja się w życiu doczekał -że gdzie się nie obrócę w sklepie, wszędzie tylko „mam mieszkanie”! My po pięciu latach kupiliśmy pierwszą kołdrę, a im wszystko pod nos. I tylko im. Radia stary człowiek nie kupi, pralki, ani żelazka. Aż przykro na to patrzeć! Inni, którzy to słyszeli, tylko kiwali głowami potakująco.
O trzynastej ciężarówka lwóweckiego browaru wyjechała z ukrycia i otworzono klapę. Ludzie ustawili się przed burtą po piw. Na stoły biesiadne wniesiono pierwsze porcje żołnierskiej grochówki z wkładką. Tu i ówdzie pojawiła się wódka; toasty za pomyślność i „obyśmy doczekali następnego zlotu" wznoszono oficjalnie lub ukradkiem zależy komu jak pasowało. Andrzej Słoniowski, rolnik-emeryt z Dębowego Gaju, westchnął widząc te podnoszone kieliszki: - Kiedyś to się popijało na kombatanckich Zlotach, a dziś zadowolony jestem, że mnie serce od jakiegoś czasu nie boli.
Antoni Jagiełło, który do emerytury też gospodarzył w Dębowym Gaju, a na starość osiadł w Lwówku, zajrzał na chwilę w przeszłość: - Tyle sobie człowiek po życiu obiecywał, jak już mundur zdjął... Gdybym wiedział, że z tej ciężkiej pracy na roli tylko się chorób dorobię, nie brałbym się za to nigdy!
- Jakie było wasze powojenne życie? - pytam ich między kęsem chleba a łyżką grochówki. - Żyło się różnie, w partyzantce było gorzej - odpowiada pan Słoniowski. Bez chwili wahania obaj twierdzą, że największe w życiu szczęście spotkało ich wówczas, kiedy się wojna skończyła. A teraz trzeba ją wspomnieć, skoro innych tak dużych szczęść już nie zdążył los: - Nas łączy to, że los tak chciał abyśmy żyli - mówi jeden z kombatantów grupy zgorzeleckiej i dodaje: - Ja to mówię za wszystkich.
Rolnik z Trójcy Bronisław Chodyga rozsypał na stole kilkanaście kurzych skrzydełek na zakąskę (kury własnego chowu). To jedyny spotkany przeze mnie czynny zawodowo gospodarz, ale i ten czuje, pora kończyć, choć pracę swą lubi - nie daje rady. Również uważa, iż renciści-rolnicy zostali pokrzywdzeni w życiu, choć nie rozwija tego wywodu, gdyż w słowo wchodzi mu Wincenty Buko, wspominając swe krzywdy sprzed trzydziestu lat, gdy uznano go za kułaka. - Każda starość - mówi Stanisław Kożuszyn z Jeleniej Góry (rencista, wędkarz i myśliwy – jak sam siebie określa) – jest smutna, chyba że ktoś w życiu zasłużył na szacunek otoczenia i na miłość własnych dzieci. Starzy ludzie mają prawo się skarżyć, ale uważam, że przed starością trzeba się bronić, należy coś robić, by się nie dać.
- Czy można bronić się przed starością wspominając wojnę? - pytam podpułkownika w stanie spoczynku: - Każdy rozsądny człowiek ma obowiązek pamiętać wszystko. Gdybyśmy chcieli żeby się nam wojna w pamięci zatarła to by nas tu nie było – odpowiada. Michał Bernat, mówiąc o sobie, iż jest autentycznym osadnikiem lwóweckim, gdyż zaczynał jako sołtys w Niwnicach, wyraził o przeszłości taką oto opinię: - Gdy nas tu osiedlano zadawaliśmy sobie pytanie, dlaczego właśnie tu? Tu, gdzie jeszcze długo po wojnie ludzie ginęli na minach? Dlaczego nie wysłano nas w Poznańskie na przykład? A teraz już wiem - myśmy tu pełnili straż.
Zlot dobiega końca, podjeżdżają autokary... Przy drodze tuż przed Łupkami, między Lwówkiem a Wleniem, na trawie rozsiedli się osadnicy kamiennogórscy, wszyscy, oprócz jednego w żołnierskich mundurach. Wracali do Lubawki: - Zlot - powiadają - to nasze święto, to propaganda i przestroga zarazem. - Spotkałem we Lwówku - dodaje Michał Król - koleżankę z wojska, po raz pierwszy od wojny. Przyjechała aż z Katowic, była w batalionie Plateranek.
Dużą wagę przywiązują do swych mundurów, sprawionych im przez zakład pracy, bo "jak człowiek go wciągnie na siebie, inaczej się czuje". Żaden z nich, a siedzi ich chyba z dziesięciu, nie narzeka. Za to wyrażają wspólne życzenie: żeby młodzież poszła w ich ślady z uwzględnieniem dyscypliny, wychowania, kultury i pracy...
Nap. Adam Karolczuk (Nowiny Jeleniogórskie, 1983 r.)
Na zdjęciach VI Zlot Kombatantów w Lwówku Śląskim w 1980 r., fot. Bolesław Kowalski, zbiory Dariusz Kowalski (źródło: Internet, polska.org.pl)
Dziś na wielkiej polanie na Bucholcu (Wzgórzu Kombatantów), położonej nieopodal Szwajcarii Lwóweckiej, znajduje się miejsce wypoczynkowe z kilkoma altankami i miejscem na ognisko.
